W cieniu Krzyża – myśli Bł. Matki Elżbiety Róży Czackiej o cierpieniu.

„ Nikt nie poznał samego siebie, dopóki nie cierpiał”.

Naśladować Jezusa w przyjmowaniu cierpienia. Pan Jezus wybrał cierpienie jako drogę swoją i nam kazał iść po tej drodze i naśladować Go w przyjmowaniu cierpienia. Cierpieniem nas odrywa od ziemi, tego padołu płaczu i każe nam tęsknić do Ojczyzny niebieskiej, dla której jesteśmy stworzeni. Cierpieniem dobrze przez nas zniesionym przykuwa nas, jednoczy nas ściślej z sobą. Wychowuje nas, dając nam na przemiany cierpienie i pociechę. Kogo najbardziej kocha, tego tak ściśle ze sobą jednoczy, że daje mu żyć swoim życiem. Pozwala mu cierpieć z Sobą i za Siebie to, co by sam inaczej w Swojej Męce wycierpiał. Ale daje takie cierpienia z największej Swojej Miłości, daje jednocześnie pokój i radość w cierpieniu. Daje przedsmak nieba. Daje odczuć rozkosz, którą ma w obcowaniu z synami człowieczymi.

Wierzyć! Człowiek żyjący z wiary nie tylko ze spokojem, i radością nawet przyjmuje większe cierpienia. Przyjmuje w ten sam sposób większą przeciwność, która go spotyka. Wiara ta sprawia, że z męstwem i z wytrwałością wszystkie cierpienia swoje znosi. Ufać Bogu, że krzywdy człowiekowi nigdy nie zrobi, chociaż karci i próbuje; ale przeciwnie, otacza jednocześnie człowieka i zalewa potokiem łask płynących z Męki Pana Jezusa. Te łaski sprawiają, że człowiek mający głęboką wiarę we wszystkie prawdy, których Kościół uczy, stoi nieustraszony wobec cierpień, które go spotykają.

Perspektywa wieczności. Człowiek, który wierzy, że cierpienia tej ziemi są niczym wobec szczęścia, które będzie miał jako nagrodę za nie w Niebie, ten z porządku rzeczy będzie ze spokojem przyjmował cierpienia, które go spotykają.

Cierpienie drogą do świętości. Dary Ducha Świętego, które przepełniają duszę człowieka mającego Miłość w duszy, tę królową cnót teologicznych, sprawiają, że żyje w pełni życiem nadprzyrodzonym. Przeciwności, trudności i wszelkie cierpienia są szczeblami, po których coraz wyżej się ku Bogu wznosi.

Bliżej Boga. Bywają w życiu niektórych ludzi wielkie katastrofy, które druzgoczą, łamią, rwą i przewracają wszystko. Nic już nie pozostaje z tego, co wiązało z życiem. Uderzenie jest tak mocne, że za jednym zamachem ogołaca człowieka ze wszystkiego. Prócz miażdżącego bólu, zdaje się nic jemu nie pozostaje. Bóg jest wtedy najbliżej. Szczęśliwy ten człowiek, jeżeli wśród bólu, wyzwolony ze wszystkiego, tylko Boga szuka i Jego znajduje. Wtedy zostaje tylko dusza i Bóg. Bóg i dusza. Wtedy wśród cierpienia i bólu zaczyna człowiek nowe życie, życie pełne radości i szczęścia wśród cierpień, bólu i łez.

Cierpienie prowadzi do … radości! Zwykle po okresach cierpień dobrze zniesionych, następuje okres pokoju, pociechy i radości. Wtedy człowiek wyraźnie widzi to działanie Boga opiekującego się specjalnie i wielką miłością każdym swoim stworzeniem, jakby tylko nim jednym miał się opiekować i zajmować. Co za radość czuć się bezpiecznym w ręku Boga. W stosunkach z ludźmi co za spokój daje przeświadczenie, że Bóg używa ich często za narzędzie do udoskonalania nas. Nawet jeżeli nam wielką przykrość wyrządzają, jeżeli zwłaszcza mają dobrą intencję w tym co robią; mogą być wobec Boga w porządku, a przykrość, której od nich doznajemy, oczyszcza w nas wiele ukrytych źródeł złego.

Miej nadzieję i ufaj.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie wpisy

Archiwum