
„Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz Syn pozostaje na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni.”
Czasem ze swoim grzechem czuję się jakby ktoś mnie z nim związał. Czasem to podobne do zniewolenia. Ilu z nas wie, że grzech to zło, że on rani, czyni z nas ludzi smutnych, zamkniętych – a mimo wszystko popełniamy ten czyn, to zło – z znów, i na nowo. Jestem niewolnikiem. Jezus dziś mówi, że jedynie On może dać mi wolność. Z miłości do mnie zniewolił się, dał się przybić do krzyża. Ilekroć grzech pojawia się na ziemi, On nieustanie dokonuje zbawienia – ciągle zjednoczony z krzyżem przelewa za mnie są krew. Daj nam Panie wolność. Wolność od epidemii, od skutków zła, od wszelkich zniewoleń.

„Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja Jestem…”
Krzyż może okazać się zgorszeniem - poczuciem przegranej. Dziś to zdrowie, powodzenie, piękno jest na topie – to jest „logo” wygranych. Pan dziś pokazuje, że inaczej go rozpoznamy, inaczej odczytamy Jego obecność.
Dopiero z krzyża poznamy, że Jest. O Bogu nie mówimy, że był. On teraz jest. Jest dziś również wywyższony na krzyżu! Na krzyżu boleści świata. We wszystkich chorych i cierpiących, we wszystkich przegranych finansowo i zmęczonych „aresztem” domowym. Dziś popatrz na to wywyższenie i wyznaj wiarę – Boże dziękuję, że jesteś

Kobieta pochwycona na cudzołóstwie dostała niesamowitą łaskę - spotkała Miłosiernego, który nie tylko uratował jej życie duchowe, lecz również fizyczne. Nikt nie rzucił w nią kamieniem. Ale chyba żaden z nas po takich słowach Jezusa nie podniósłby kamienia. Czujemy się grzeszni i takimi jesteśmy - a jednak w codzienności kamienie i kamyczki lub nawet tylko żwirek potrafimy rzucić w brata i siostrę.
Teraz kiedy pozostajemy w domu, nasze spotkanie z Miłosiernym dokonuje się trochę, jak przez dziurkę od klucza. Lecz jak napisał papież Franciszek: wystarczy mała szczelina otwarta w naszym sercu a Miłość Miłosierna zstąpi na nasze grzeszne serce.

Wskrzeszony Łazarz miał tę łaskę, aby dwa razy przechodzić przez bramy nieba - miał przywilej podwójnej "odprawy" przy św. Piotrze. Wiele świadectw śmierci klinicznej mówi o błogim stanie obecności w momencie śmierci - tak błogim, że nie chce się z stamtąd wracać. Myślę, że Łazarzowi łatwiej było umierać po raz drugi. Dla nas niepewność tego momentu rodzi lęk, obawę. Wydaje się to być normalne - lękamy się bowiem tego, czego nie znamy. Przyjmując jednak wiarą, że wzywa mnie tam, Ktoś, kogo znam, za Kim tęsknię, z Kim codziennie rozmawiam, z Kim w Komunii ciał pozostaje - lęk bywa mniejszy, a może nawet go brak.
Przysłuchaj się co mówi Jezus w dzisiejszej ewangelii - jakie pytanie Ci zadaje?
«Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?»
Widać w tym Jezusowym pytaniu troskę, i pewne antidotum na lęk przed śmiercią. Choćbym umarł - będę żył. Wskrzeszenie dokonuje się codziennie - Pan wyciąga ze śmierci tych, którzy dziś umierają. Nie wracają, aby żyć na ziemi - lecz, aby żyć w Bogu i dla Niego. Wierzmy i żyjmy tak, aby i nas Pan wezwał do siebie.

Dziś w ewangelii kolejny spór o Jezusa. Kim jest? - skąd pochodzi? - czy Mesjasz to On? - a może to tylko prorok? Nawet się niektórzy dziwią Jego wielkością, ale przyglądają się z niedowierzaniem. No bo przecież jak Pan Zbawiciel może przyjść jako narodzony z niewiasty, nawet jak Ta narodziła się bez grzechu. A On przyszedł - bez żadnego deficytu w człowieczej naturze - bez uszczerbku na Bóstwie.
Choć i ja Panie, podobnie jak Ci w dzisiejszej ewangelii, nie wszystko w tym pojmuję, choć nie zawsze dostrzegam Ciebie w mojej codzienności - to tym bardziej dziś - w świetle epidemii - i wszelkich pytań o jej sens - chce wierzyć i ufać Ci bardziej.